Chciałam dziś poruszyć niezwykle trudny temat jakim jest rozstanie. Nie potrafię nikomu jednoznacznie powiedzieć, czy ma się rozstać z partnerem/partnerką czy nie, bo wiąże się z tym ogromna odpowiedzialność. Podzielę się jednak pewnymi wskazówkami, które mogą okazać się pomocne dla osób, które stoją na rozdrożu i nie wiedzą jaką decyzję podjąć.
Pytania, które należy sobie zadać przed podjęciem decyzji o rozstaniu
- Czy trwanie w związku/małżeństwie niszczy pewne aspekty nas samych (poczucie własnej wartości/prawości, zdolność znalezienia szczęścia lub spokoju)?
- Czy trwanie w związku/małżeństwie koliduje z jakością naszego życia i zagraża naszym najgłębszym wartościom?
- Czy trwanie w związku/małżeństwie utrudnia nam dążenie do celów, które są dla nas ważne?
- Czy trwanie w związku/małżeństwie utrudnia nam cieszenie się życiem i życie w zgodzie ze sobą?
- Czy trwanie w związku/małżeństwie zagraża naszym relacjom z innymi osobami?
- Czy trwanie w związku/małżeństwie zagraża dobru innych ludzi, których kochamy?
Jednym z najważniejszych pytań jest „Jak będziesz się czuł/czuła oraz jak będzie wyglądało Twoje życie, jeśli nic się nie zmieni w Twoim życiu/ związku przez kolejny rok/2/5 lat?”. To pytanie pozwala nabrać dystansu i spojrzeć na swój problem z perspektywy czasu. Kiedyś zadałam je jednemu z moich klientów, któremu trudno było podjąć decyzję o rozwodzie (pomimo wielu negatywnych przesłanek). Odpowiedź jaką usłyszałam zapamiętam do końca życia „Nie będzie mnie już na tym świecie”. Okazało się, że związek ten był na tyle destrukcyjny, że osoba ta była w bardzo złym stanie psychicznym i o krok od głębokiej depresji. Uświadomienie sobie tego pozwoliło jej resztkami sił odejść. Teraz osoba ta powoli odbudowuje swoje życie, choć nie jest łatwo jak mówi, uważa, że to była dobra decyzja.
Konsekwencje rozwodu
Zauważyłam, że jednym ludziom decyzja o rozwodzie przychodzi nazbyt łatwo (podejmują ją szybko w chwili trudności), podczas, gdy innym przychodzi z trudem lub wcale (pomimo spustoszenia jakie sieje trwanie w związku). Zdaję sobie sprawę, że ile ludzi tyle różnych przypadków i nie ma uniwersalnych rad. Chciałabym jednak uczulić na pewną rzecz, z której nie jestem pewna, czy wszyscy zdają sobie sprawę. A mianowicie rozwód jest jednym n najbardziej stresujących zdarzeń życiowych. Według skali Holmes’a i Rahe’go jest on drugi na liście pod względem siły stresu jaki generuje. Przed nim jest tylko śmierć bliskiej osoby i inne traumy, a tuż za nim separacja małżeńska. Znam osoby, które pomimo ogromnego wsparcia bliskich (a czasami nawet terapii) jeszcze rok lub kilka lat po rozwodzie nie doszły do siebie. Piszę to tylko po to, aby zdać sobie sprawę z tych konsekwencji. Oczywiście w wielu przypadkach koszty rozwodu są znacznie niższe niż trwanie w niszczącym związku. Wówczas należy podjąć decyzję o rozstaniu.
Zanim podejmiesz decyzję o rozwodzie
-
Upewnij się, że zrobiłeś wszystko co w Twojej mocy, aby ratować małżeństwo.
Jestem zwolenniczką walki o związek/małżeństwo. W wielu wypadkach z pomocą mediatora lub terapeuty można odbudować związek, z w tym bliskość i intymność. Szczególnie warto dać szansę związkowi kiedy są dzieci (rozwód rodziców często jest dla nich traumą), wspólne wartości (wiara) i inne ważne aspekty. Poza tym nawet kiedy dojdzie do rozstania to świadomość, że zrobiło się wszystko co we własnej mocy (aby ratować związek) daje poczucie spokoju i pomaga uniknąć wyrzutów sumienia.
-
Upewnij się, że Twoja decyzja jest dobrze przemyślana i świadoma.
Ważne, aby dać sobie czas, aby dojrzeć do decyzji o rozstaniu. Najgorsza rzecz to podjąć tak ważną decyzje pod wpływem silnych emocji. Dlatego nie spiesz się. Daj sobie czas i przemyśl wszystkie za i przeciw. Podejmij tę decyzję w zgodzie ze sobą mając dostęp do mądrego umysłu.
-
Upewnij się, że koszty pozostania w relacji przewyższają koszty zakończenia jej.
Ważnym wskaźnikiem, że należy zakończyć związek jest przewaga negatywnych rzeczy nad tymi dobrymi. W tym celu warto wypisać sobie na kartce oraz przedyskutować z innymi (inne spojrzenie i nowe wnioski) wszystkie argumenty za i przeciw (zarówno pozostania w związku jak i jego zakończenia).
-
Upewnij się, czy jesteś świadomy wszystkich konsekwencji (szczególnie długofalowych), jakie się wiążą z rozstaniem.
Często skupiamy się na doraźnych korzyściach lub skutkach rozstania. Ponieważ konsekwencje rozwodu obejmują wiele płaszczyzn życia (finanse, zdrowie, stan psychiczny) warto mieć ich wszystkich świadomość, także w dłuższym okresie czasu.
-
Upewnij się, że Twoja decyzja bierze pod uwagę także dobro innych osób (np. dzieci).
Czasami, szczególnie jak cierpimy, jesteśmy skupieni głownie na sobie i swojej krzywdzie. Pamiętajmy jednak, że decyzja o rozwodzie wpływa także na innych, dlatego ich dobro i potrzeby także powinny być uwzględnione przy podejmowaniu decyzji.
Mam nadzieję, że artykuł okazał się dla Ciebie przydatny. Jeśli stoisz na rozdrożu i nie wiesz jaką decyzję podjąć odnośnie przyszłości Twojego związku to zapraszam Cię na konsultację. Pomogę Ci wówczas podjąć świadomą, jak najlepszą dla Ciebie decyzję.
Witam. Tak czasem się zdarza, że właśnie dla dzieci trzeba podjąć decyzję o rozwodzie. W atmosferze awantur i często przemocy nie mogą dorastać dzieci. Ja miałam dwa podejścia do rozwodu , pierwszy raz nie udało się, wtedy syn miał półtora roku. Dopiero gdy miał trzy lata dostałam rozwód , przy drugim pozwie. Nie szło ratować niczego, nigdy nie osiągnęlibyśmy tego, wszystkiego co osiągnęliśmy.
Jak słusznie zauważyłaś dzieci nie powinny dorastać w atmosferze przepełnionej wrogością. Może to wpłynąć bardzo negatywnie na ich kruchą jeszcze psychikę. Dobro dzieci należy zawsze wziąć pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o rozwodzie.
Najważniejsze przed rozstaniem z psychopata to sie przygotowac. Nie uciekac w poplochu. Tylko pozbierac dowodu. Nagrania awantur, filmy video jak mu odbija, wszystko. I zaplanować jak technicznie rozegrac przeprowadzke jego lub swoja. Zabezpieczyć się finansowo. Mi tej rady nikt niestety nie udzielił i zostałam z ręką w przysłowiowym nocniku. Psychopata po rozstaniu tym bardziej chce zgnoic przeciwnika!!!! Po trupach. Ja dopiero po ponad roku od ucieczki z dziećmi z domu potrafię się uśmiechnąć spontanicznie i szczerze!
Zwróciłaś uwagę na bardzo ważny aspekt tj. zabezpieczenie podstawowej potrzeby jaką jest bezpieczeństwo, zarówno fizyczne jak i materialne. Dlatego takich decyzji nie można podejmować at hoc, tylko tak jak piszesz dobrze się do tego przygotować. Gratuluję, że jesteś już na dobrej drodze, tym bardziej że o tym nie wiedziałaś. Dziękuję za ten wpis, inni mogą nauczyć się na Twoim doświadczeniu!
Ostatnio na blogu umieściłam wpis o zdradzie, większość komentarzy to deklaracje, że zdrada jest ostatecznym powodem do rozwodu. A życie nie jest takie łatwe. Marysia (bohaterka wpisu) trzy razy ładowała się w związek z wampirem emocjonalnym i to też już był powód do rozwodu. Sama jestem po rozwodzie i wiem, że wystarczy jeden powód, by podjąć decyzję o rozwodzie – on determinuje wszystkie inne aspekty.
Bardzo trudny i bolesny temat. Widzę, że podeszłaś do niego profesjonalnie. Dobrze, że zalecasz czas i przemyślenia i te dodatkowe pytania bardzo dobrze naprowadzają na głębsze, ponowne przemyślenie.
Bardzo ważna analiza i bardzo potrzebna, aby każdy będący w takiej sytuacji i stojący przed takim dylematem, mógł podjąć taką decyzję w pełni świadomie.
Nie jestem mężatką, a już na pewno mam nadzieję, że nigdy nie będę mężatką, która waha się: złożyć pozew o rozwód czy nie?
Mam za to w środowisku wiele kobiet niszczonych przez mężczyzn. Te kobiety są w różnych sytuacjach: już po rozstaniu (ale nadal dochodzące do siebie), trwające w związku albo przygotowujące się do tego trudnego kroku. I o ile zgadzam się z każdym jednym słowem tego wpisu, o tyle BARDZO wkurza mnie, że opinia postronnych ma tak duże znaczenie. Wciąż jeszcze wiele osób – bo w sumie nie dotyczy to tylko kobiet – boi się podjąć decyzję, bo co powiedzą ludzie, bo wstyd, bo przecież nie można dzieci wychowywać w niepełnej rodzinie. A czasami przecież są to sytuacje skrajne, związek jest tak toksyczny, że owszem, trzeba schrzaniać jak najszybciej.
Mam nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mi skorzystać z powyższych rad. Niestety to jest decyzja, która ma często konsekwencje nie tylko dla tego, kto ją podejmuje
Bardzo mądry tekst. To szalenie trudna decyzja.
Jak to mówi się w Hiszpanii, lepiej być samemu niż w złym towarzystwie. Rozwód, rozstanie, na pewno dla każdego jest dużym stresem, ale często jest niezbędny. Jeśli są dzieci, to z pewnością też na tym ucierpią, ale szkoda życia na bycie z kimś z przymusu. A ja bym się niektórym kazała dłużej zastanowić nad decyzją o małżeństwie, niektórym bardzo się spieszy, a potem…
Ciężki temat podjęłaś i myślę, że nawet jak już się podejmie decyzję o rozwodzie lub zostaniu w związku, to zawsze pozostają wątpliwości czy ta decyzja jest mądra. Chyba zawsze gdzieś tylu głowy pojawiają kolejka znaków zapytania. Tak przynajmniej ja to widzę.
Bardzo poważny temat i bardzo fajnie opisany. Rozwód nie zawsze musi być pojmowany negatywnie, bo odejść to też sztuka kiedy wszystko co opisałaś zawodzi. Super tekst!
Bardzo wartościowy i pomocny tekst, bo taka decyzja powinna być przemyślana pod wieloma kontami.
Świetny wpis. Krótko, z szacunkiem i na temat, na pewno pozwala na przeprowadzenie wartościowych refleksji tym osobom, które stoją przed decyzją o rozwodzie. Pozdrawiam!
Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że warto ratować związek i na szczęście nie zawsze rozwód jest konieczny. Ale co historia i ludzie, to inaczej 🙂
Ja mam nadzieję – NIGDY. Choć jak słyszę czasem jakieś historie to nie mam pojęcia na co te kobiety czekają…
Pani Ewelino, interesujący temat. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał stawać przed tym wyborem. W końcu składa się ślubowanie.. Dla mnie rozwód to ostateczność
Mi przyszło to nie łatwo, ale jeszcze gorsza jest męczarnia z drugą osobą, której się nie kocha. Zastanawiam się nad kancelarią prawną, ktoś musi mnie reprezentować w sądzie na rozprawie rozwodowej.
Ja nie kocham meza juz długo. Poznałam kogos kto pokochał mnie i zaakceotował dzieci .Chcialabym z nim byc maz utrudnia najpierw placze blaga a potem twierdzi ze upadne na same dno
.Jest taka lipa
Niestety rozstania są bardzo ciężkie, a już szczególnie gdy jedna osoba nie potrafi zaakceptować decyzji o rozstaniu. Czasami może pomóc mediator, aby dogadać się w kwestii sprawowania opieki nad dziećmi itp.
Reakcja męża może wydać się na pierwszy rzut niezrozumiała, aczkolwiek z psychologicznego punktu widzenia jest to w jakimś sensie zrozumiałe. Myśl o rozstaniu go najprawdopodobniej przeraża i stąd błagania, płacz. Natomiast kiedy uzmysławia uzmysławia sobie, że stracił Panią na zawsze pojawia się złość przykryta groźbami. Kiedy człowiek cierpi jego reakcje mogą być nieprzewidywalne. Chwyta się czego może, w tym niestety dzieci. I tak zaczyna się szarpanina kosztem niewinnych niczemu dzieci. I to niestety one często cierpią najbardziej. Gdyby ludzie częściej szukali wsparcia chociaż część skutków rozwodów można by było złagodzić. W tej sytuacji, o której Pani pisze każdy jest na przegranej pozycji. Życzę, aby sytuacja skończyła się jak najlepiej dla wszystkich.
Ja cały czas zastanawiam się nad odejściem.Jesteśmy 22 lata po ślubie a w dalszym ciągu nie możemy się dogadać.Drażni mnie zachowanie męża a jego moje.Od pewnego czasu jestem jakoś poddenerwowana i wszystko co robi mąż mnie drażni.Byliśmy już w “separacji”ale przypłaciłam to swoim zdrowiem.Dzieci mam już duże 22 i 18 lat.Zastanawiam się czy to jest po prostu strach,że mogę sobie nie poradzić sama albo przyzwyczajenie.
Większość osób zgłasza lęk/obawę, że “sobie nie poradzi” oraz lek przed samotnością. Dlatego rozstanie rzadko jest łatwe. Jeżeli chodzi o dogadanie się to czasami brakuje potrzebnych umiejętności, a czasem problem jest znacznie głębszy… Być może warto poszukać pomocy z zewnątrz.
Zgadzam się z tym co napisałaś w stu procentach. Odpowiedź na pytania które podałaś daje całkiem niezły obraz tego w jakim stanie jest związek i czy warto to jeszcze ciągnąć 😉
Super rady…upewnij sie ze nikogo nie skrzywdzisz decyzja o rozwodzie. Wiadomo ze jak sa dzieci to niestety beda pokrzywdzone. Mam żonę która mnie niszczy,odzywa sie do mnie totalnie bez szacunku,nie pozwala nawet na sekundę wyjsc gdzieś samemu, łazi i kontroluje wszystko, mieszkamy u teściów i codziennie doświadczam jej niesamowite cwaniactwo i przerosniete ego.Mamy malego syna, gdyby nie on, dawno zebrałbym manatki i odszedł. Moja zona macha na to ręką, jak chcę moge odejść, ona będzie miała miękkie lądowanie, ma bogatych rodziców, ma dom i zero obowiązków. Ciężko mi sie odnaleźć i ciężko mi odejsc i zostawić syna.
Tak to prawda, gdy są dzieci decyzja o odejściu jest bardzo trudna. Niestety negatywne interakcje pomiędzy rodzicami mają olbrzymi wpływ na dziecko. Proszę też pamiętać pod “potrzebą” kontroli kryje się najczęściej jakiś lęk…
Witam podlacze sie do komentarza poniewaz ja tez jestem zona ktora wiecznie kontroluje meza i tak to prawda zawsze jest jakis powod tej kontroli.moj maz ma problem z narkotykami tyle razy mi obiecsl ze skonczy brac czy jarac ale na obietnicy sie skonczylo bo wlasnie j go kontrolowalam i jak sie okazalo ze mialam racje ale nie cieszylo mnie to.raczej jeszcze bardziej cierpialam ze cos znalazlam.brsk zsufania prowadzi nas do kontroli.tez jestem przed podjeciem tej ważnej decyzji o rozwodzie.
To prawda, że jedną z przyczyn kontroli jest brak zaufania w związku. Często intuicyjnie przeczuwamy, że “coś jest nie tak”. W takim wypadku rzeczywiście warto powiedzieć o swoich odczuciach mężowi. Akurat problem narkotyków jest jednym z poważniejszych problemów. I nawet pomimo chęci trudno jest sobie poradzić samemu z uzależnieniem. Jeżeli mąż nie przejawia jakiejkolwiek gotowości szukania wsparcia w walce z nałogiem warto rzeczywiście zastanowić się nad przyszłością związku oraz konsekwencjami psychologicznymi w dłuższej perspektywie czasu. Życzę odwagi i mądrości przy podejmowaniu tak ważnej decyzji!
Maz nie poświęca mi czasu ciagle praca, hobby a w weekendy podobno spotkania z kolegami z ktorych wraca w niedziele. Nie mamy dzieci , jestesmy 4 lata po slubie a 12 razem. Mowie o swoich przemyśleniach ze tak dluzej nie mozna zyc poprostu sie nie da, opcja jakiejkolwiek rozmowy odpada bo jest zmeczony i nie ma czasu zeby nad tym sie zastanowic. A ja juz poprostu sobie z tym nie radze. Zastanawiam sie nad psychologiem terapia ale nie chce o tym slyszec, mowi ze mam swoje zycie zebym sobie wolny czas organizowala sama. Mysle o rozwodzie ale strach ze sobie nie poradze i zostane sama jest bardzo duzy. Nie wiem gdzie szukać pomocy.
Niestety coraz więcej par żyje obok siebie. Unikanie bliskości to dość częsty problem w związkach, jednocześnie bardzo ważny. Warto szukać pomocy dla siebie, aby się wzmocnić i podjąć świadomą, nie opartą na lękach decyzję.
Jestem w podobnej sytuacji. 11 lat razem. Kiedyś bylismy szczęśliwi. Dziś żyjemy obok siebie, mąż pracoholik, a poza pracą i jego podróżami służbowymi, są znajomi i imprezy bo taki już jest i to lubi. Ja spokojna, mnóstwa ludzi mi nie trzeba. Hobby nie mam. On mówi żebym się czym zajęła oprócz pracy a ja po prostu chciałabym mieć męża przyjaciela z którym spędzam czas. Zastanawiam się nad rozwodem.
jestem po slubie 11 lat, moze dwa z tego były dobre spokojne. nie wiem co napisac i jak bo za duzo tego, podjełam albo podejmuje decyzje o rozwodzie. mamy dwoje dzieci. maż jest furiatem, seksocholikiem? kiedys stsował przemoc fizyczna( najczesciej kiedy odmawiałm łożka), po odejsciu i obietnicach, przesyał. teraz konczy sie na agresji słownej i pluciu np w twarz albo w moim kierunku!probowałam wytrzymać, naprawiac..ale juz dosć, przelało się…moja godność, swoboda, poczucie bezpieczenstwa i spokoju dzieci… szkoda lat…jest ciezko,ale jak nic nie zmienie to zycie mi ucieknie…
Współczuję przez co Pani przeszła. Niestety jeśli druga strona nie chce szukać pomocy (a ty ewidentnie mąż potrzebuje profesjonalnej pomocy) to warto zadbać o siebie i dzieci. Niestety zniszczonych lat nikt nie zwróci…
Witam,
Moj maz ideal katolik zdradzal mnie wielokrotnie z prostytutkami od kiedy bylam w trzeciej ciazy. Minal juz rok od kiedy sie dowiedzialam o tym. Boli kazdego dnia. Kazdego dnia wstaje, opiekuje sie dziecmi, mam tez bardzo odpowiedzialna prace… Z wielkiego oddania i milosci moje uczucia zmienily sie w jakas apatie, biore leki antydepresyjne a kiedy placze maz tylko mi mowi ze powinnam je popijac woda… Mowi ze mnie kocha, ale nie walczyl o mnie. Byly akcje typu wychodzimy do restauracji lub tez kupuje mi kwiaty ale do tej pory naprawde nie moge doprosic sie o szczera rozmowe. Chcialabym podjac juz decyzje o rozwodzie, mamy 3 malych dzieci… Dla nich bedzie to ogromny cios… I tylko one sprawiaja, ze tkwie jeszcze w tym ukladzie…
Naprawde rodzina byla zawsze dla mnie wszystkim… I dalej tkwie bo jest wszystkim. Wszystko dla nich (moich dzieci). Tylko czy sie to uda?
Smutno mi, kiedy czytam Twoją historię. Widzę ogromne zaangażowanie z Twojej strony, aby stworzyć życie w pełnej rodzinie dla Twoich dzieci. Niestety, cena (depresja), którą za to płacisz jest zbyt wysoka. Opieka nad trójką małych dzieci jest bardzo wymagająca i czasochłonna. Obawiam się, że kiedy nie zatroszczysz się o siebie to trudno będzie być zaangażowaną mamą dla Twoich pociech. Bierność męża można wyjaśnić (aczkolwiek to jest tylko hipoteza) tym, że czuje się bezsilny i nie wiem jak pomóc. Prawdopodobnie może mieć sam zranienia z przeszłości z którymi nie potrafi sobie poradzić. Ludzie którzy sami cierpią najbardziej ranią swoich bliskich, niestety. Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że zdrada pozostawia ogromną ranę w sercu i że w ten sposób nie da się żyć z drugim człowiekiem. Dlatego bez terapii uważam, że są znikome szanse że uda się odbudować zaufanie i bezpieczeństwo w związku. A bez tego nie da się czerpać satysfakcji ze wspólnego życia. Dlatego sugeruję namówić męża na wspólną terapię, a w przypadku braku zgody warto rozważyć rozwód. Życie jest tylko jedno, dlatego warto walczyć o siebie i dobro najbliższych, mam na myśli dzieci. Ze swojej strony zapraszam do współpracy.
Witam,
Zastanawiam się bardzo poważnie nad rozwodem. Jesteśmy małżeństwem od 9 lat(w związku 16 lat) mamy dwie prześliczne córeczki (7 i 8 lat). Jakieś pół roku temu mąż oświadczył mi, że chce się wyprowadzić z domu, ponieważ nie kocha mnie tak jak na początku. Mój świat się zawalił… Zaczęłam walkę o Nasz związek, życie. Nie było łatwo, ale wtedy się udało.
Teraz… Nie wiem…
Widzę, że nie potrafimy rozmawiać ze sobą, spędzać wspólnie czasu. Ja chyba straciłam zaufanie do męża. Widzę po prostu,że Mąż robi wszystko, żeby nie spędzać ze mną czasu, albo wraca bardzo późno z pracy, siedzi przed laptopem, idzie ćwiczyć albo wybiera towarzystwo kolegów. O jakiej kolwiek czułości mogę zapomnieć…
Mam już dosyć zadręczania się…
Kocham Go,ale nie mam już sił, jestem psychicznie wykończona. Najbardziej przed decyzją o rozstaniu powstrzymują mnie moje córeczki…
Decyzja o rozwodzie zawsze jest trudna, a już szczególnie, gdy mamy dzieci i chcemy im zapewnić dorastanie w pełnej rodzinie. Wówczas pojawia się konflikt/dylemat wewnętrzny. I jak to w każdym dylemacie nie ma idealnego rozwiązania. Dlatego warto wybrać “mniejsze zło” biorąc pod uwagę dobro wszystkich członków rodziny, w tym siebie (bo o sobie często zapominamy). Osobiście zawsze zachęcam pary, aby dały sobie szansę, jednak często pary same nie są w stanie sobie pomóc, dlatego warto szukać profesjonalnego wsparcia. Z Pani opisu wynika, że mąż wybrał strategię unikania. W takim położeniu nikt nie jest usatysfakcjonowany, każdy traci. Często jest to właśnie moment, w którym należy podjąć decyzję. Trzymam kciuki, aby ta decyzja była jak najlepsza dla Państwa.
Witam, stoje przed bardzo trudna sytuacje w swoim zyciu. Mysle o rozwodzke. Co raz powazniej.. Juz dea razy rozstawalam sie z mezem (okolo miesiaca), mowie o tych dluzszych rozstaniach, nie dwudniowych.za pierwszym razem doszlo do awantury, przemocy psychicznej i fizycznej, do ktorej maz ani sie nie przyznal ani tak naprawde nie przeprosil.. Prosil o powrot ale w miedzyczasie powstawaly nowe klotnie. Wybaczylam bo go kochalam, pozatym tworzymy rodzine, co najwazniejsze mamy 20miesieczna coreczke i chcialam zeby ona miala pelna rodzine. Wierzylam ze bedziemy potrafili odbidowac to co zostalo zniszczone. Niecaly miesiac po tym zdarzeniu znowu doszlo do wielkiej klotni i wyprowadzki meza,czyli zamiast poprawy znowu bylo zle. Prosil zebysmy wrocili do siebie ze sie zmieni obiecywal ze bedzie dobrze i mowil ze nie moze sobie w ogole bez nas poradzic ze jeszcze nigdy nie bylo mu tak zle. Mniej chetnie ale i tym razem uwierzylam i przebaczylam. Ale nie jest dobrze, codzienne zachowania mojego meza sprawiaja ze nie jestem szczesliwym czlowiekiem. Placze przynajmniej raz na dwa dni, juz nie mowiac o tym zr spedzilismy milo jakis czas bo nawet tego noe pamietam. Uwaza ze nic nie robie chocia zajmuje sie dzieckiem do ktorego on od roku nie potrafil wstac w nocy (dodam ze coreczka byla bardzo chorowita, mialam z nia wiele przejsc, potrawila spac przez 3 godziny na 24 przez pare miesiecy). Dla niego zawsze byli wazniejsi koledzy i teraz wychodzac z domu nie ma go caly dzien, parokrotnie sie to zdazylo w tym tygodniu to to przeciez normalne ale jak ja chce wyjsc na dwie godziny to juz sa problemy. Odnosi sie do mnie w ogole bez szacunku a mily zazwyczaj jest wtedy jak chce wspolzyc. Wiem ze jestem osoba mocno emocjonalna wiec moze wyolbrzymiam te problemy? Nie wiem juz sama czy to jest normalne czy nie.. Bardzo prosze o jakies rady, pomoc bo sama juz nie wiem jak mam sobie z tym poradzic i co zrobic
Silne emocje w bliskich związkach uniemożliwiają często konstruktywne zmiany na lepsze. Osobiście uważam, że bez dotarcia do głębszych, bardziej wrażliwych emocji i obaw jest prawie niemożliwe, aby para poradziła sobie z kryzysem w związku. Niestety, aby samemu dotrzeć do głębszych emocji i zakomunikować je jeszcze partnerowi potrzeba przede wszystkim świadomości Własnych doświadczeń wewnętrznych (myśli, emocje, wspomnienia) oraz tworzenia poczucia bezpieczeństwa w związku. Niestety najczęściej tych właśnie umiejętności brakuje parom. Kończy się to najczęściej uciekaniem w destrukcyjne strategie radzenia sobie z bólem, brakiem zrozumienia i wsparcia, nierzadko w formie agresji. I tak pary wpadają w destrukcyjne wzorce kłótni, gdzie najczęściej jeden partner atakuje, podczas gdy drugi wycofuje się z interakcji. Oboje są na przegranej pozycji. Aby wydostać się z tego błędnego koła potrzeba dużo odwagi i pracy, najczęściej przy wsparciu terapeuty. Dlatego zachęcam do poszukiwania wsparcia. Jeżeli to nie pomoże warto poważnie rozważyć decyzję o rozwodzie.
A ja wszystkim zastanowiajacym się nad rozwodem z głębi serca tego odradzam, nawet jeśli myślicie, ze jest już kompletna beznadzieja. Zawsze łatwiej jest odwrócić się plecami od problemu, odejść, bo trawa wydaje się bardziej zielona u sąsiada. Tak nie jest. Ja wiele razy w kłótniach mówiłam o rozwodzie, bo tez nie widziałam żadnej nadzieji no i doszło do złożenia pozwu przez męża. Jesteśmy po pierwszej rozprawie. To jak się oczy otwierają kiedy faktycznie dochodzi do takiego stanu, tego sobie nikt nie wyobrazi będąc nadal w związku. Ja byłam letnia katoliczka ale rn wstrząs spowodował ze padłam na kolana i prosiłam Boga o pomoc. To co już przeszłam nie chce pamiętać. Dla osób w beznadziejnej sytuacji polecam nowennę pompejańską – co prawda trwa 54 dni i nie można jej przerwać ale sami zobaczyć jaki spokój, zrozumienie, miłość do drugiego poczujecie. Nic nie tracicie. Sprawdźcie świadectwa w internecie. Pozdrawiam i nie popełniajcie tego błędu co ja nawet jakby nie wiem jak sytuacja była beznadziejna. Bóg z każdego zła potrafi wyprowadzić dobro.
Dziękuję za cenny wpis. Za również uważam, że wiele związków można by było uratować, gdyby tylko ludzie dali sobie szansę i szukali wsparcia.
Bardzo ciekawy artykuł!
też stoimy w obliczu decyzji o rozwodzie…mamy cudowną córkę 8 letnią…mój mąz nigdy nie dorósł do ojcostwa – dziecko ciągle mu wadzi. nigdy nie czuł potrzeby spędzania z nią czasu…ponad pół roku temu zaczął wracac z pracy nad ranem. nigdy nie miałam prawa wiedzieć gdzie i z kim bywał. Zarzeka się, że nie ma kochanek ale zaczął nagle o siebie dbać, ubierać się, golić w miejscach intymnych, dentysta itp. do tego zaczał palić papieorsy, które niby dla mnie rzucił ale…to kłamstwo bo widze paragony a na nich papieorsy…ze mną nie sypia wcale. nie spędzamy czasu – maż pracuje codziennie łącznie z weekendami…nigdy go nie ma, nie mogę liczyć na pomoc przy córce…zaczełam go obserwować wiec teraz nosi telefon ciagle w kieszeni, chowa kluczyki do samochodu, portlel w takie miejsca, żebym nie znalazła. mieszkalismy w duzym miescie, zamarzył mu się dom na wsi i…on w tym domu ani koło domu nie robi nic, wszytsko jest na mojej głowie…nie mam sił, mam depresje na czym najbardziej traci córeczka…na dodatek on mnie prowokuje do kłótni a potem nagrywa moje naady szału (bo mam juz taką nerwicę, że nie radze sobie z emocjami)…ciagle jestm oszukiwana, okłamywana – nie potrafię mu zaufać, nie wierzę już w nic co mówi…zyje jak emerytka a jestem młoda, poniwaz ni ema go wieczorami ciagle jestem sama z córką, każdego dnia…nie mam przez to znajomych bo nie mam z kim zostawic córki…gdziekolwiek jadę – nawwt do ginekologa – mała idzie ze mną…czuke soe jak więzien swojego zycia…gdyby nie córka to już by mnie nie było….a mężowi to wszytsko jedno. on chce ciągłego luzu, potępia mnie za to, że wierność jest dla mnie cnotą bo sam marzy o tabunie młodych kochanek…umówiłam sie raz z psychologiem to nie mogławm przyjśc z córką co est wiadome…i nie mam jak iść na terapie czy cos bo czuje ze z ażycia umieram….boje sie tylko ze pewnego dnia skończę ze życiem bo jest coraz trudniejsze do zniesienia…mąż się ucieszy. córce zniscze życie a tego nie chce…
Mój mąż jest narkomanem(kokaina) przez jego nałóg mamy ogromne długi. Wielokrotnie mnie zdradzal ,wymyśla takie historie że włos się jeży na głowie. Oszukuje wszystkich nawet w małych sprawach, mnie , swoich znajomych, pracodawcę itp. Mamy 2 dzieci dla których jest bardzo dobrym ojcem. Dzieci go uwielbiają i jeszcze niczego nie rozumieja. Widzą we mnie źródło problemów, bo to mama zazwyczaj krzyczy i płacze. Ciężko jest. Chciałabym odejść ale boję się że będę tęsknić ,mimo wszystko kocham go.
Podjęcie decyzji o rozwodzie jest moim zdaniem o wiele trudniejsze niż decyzja o zawarciu związku małżeńskiego. Rozwód sam w sobie może wpłynąć na naszą psychikę, na nasze zdrowie, szczególnie gdy proces rozwodowy przeciąga się latami. Czasem jednak pozostanie w związku dostarcza jeszcze większej ilości nieprzyjemności. Decyzja zawsze jest trudna i zależy od wielu indywidualnych aspektów. Ciekawy wpis, dobrze jest zdawać sobie sprawę jakie pytania warto sobie zadać przed dokonaniem wyboru.
Ten uważam, że dużo trudniej jest podjąć decyzję o rozwodzie, niż o tym, że chcemy wziąć ślub. Małżeństwo zawieramy zwykle z miłości i jesteśmy przekonani, że tego chcemy. W przypadku rozwodu rzadko jesteśmy przekonani w 100%, że jest to dobre rozwiązanie. Często proces rozwodowy przynosi traumatyczne przeżycia i nie zawsze rozstanie przynosi spodziewane korzyści. Bardzo ciekawy wpis, daje do myślenia.