Wielokrotnie w moim życiu przytrafiają się sytuacje, kiedy ktoś w jakiś sposób narusza moje osobiste granice. Zdarza się, że ktoś próbuje mnie do czegoś na siłę przekonać. Innym razem wmawia mi, że nie mam racji, a kiedy indziej przerywa, kiedy chcę powiedzieć coś ważnego. Tego typu wydarzenia są dla mnie nieprzyjemne i stresujące. Patrząc wstecz na moje życie pomimo że takie zachowania mnie raniły to nigdy tego po sobie nie pokazywałam. Natomiast wewnątrz czułam smutek i żal pomieszany ze złością, a wręcz wściekłością. Ale przecież nie mogłam dać po sobie poznać słabości, bo straciłabym autorytet i nie panowałabym nad sytuacją. Czy aby na pewno?
Moja historia
Jeszcze podczas studiów realizowałyśmy z koleżankami wspólny projekt. Tak się złożyło, że nie mogłam przyjść na pierwsze spotkanie, na którym było ustalane kto za co odpowiada oraz co w ogóle chcemy zrobić. Jedna z koleżanek miała mi bardzo za złe, że mnie nie było na spotkaniu. Wykorzystała to jako argument, że powinnam zrobić więcej od pozostałych dziewczyn, nie wspominając że nie miałam wyboru którą częścią projektu chciałabym się zająć. Gdyby to było kilka lat wstecz, kiedy moja asertywność pozostawiała wiele do życzenia, pewnie zgodziłabym się na takie warunki jednocześnie skazując się na wewnętrzne męki. W przeszłości w podobnych sytuacjach doświadczałam poczucia bezsilności i niesprawiedliwości, gniew i wiele innych nieprzyjemnych emocji. Jednak był to już kolejny etap w moim życiu.
Ale wracając do sytuacji z koleżanką. W momencie kiedy próbowała skłonić mnie do wykonania zadania, które wyjątkowo mi nie leżało zaczęłam bronić się logicznymi argumentami. Koleżanka miała na nie tylko jedno wytłumaczenie: „Było trzeba przyjść na spotkanie”. Kiedy czułam, że moje słowa trafiają jak groch o ścianę i straciłam nadzieję na pomyślne rozwiązanie tego konfliktu powiedziałam jedno zdanie, które zmieniło bieg wydarzeń. Kiedy moja bezsilność sięgnęła zenitu powiedziałam „Wiesz co jest mi przykro, kiedy nie dajesz mi możliwości wyboru, a zależy mi na zrozumieniu i wspólnym podziale zadań, dlatego proszę ustalmy razem kto mógłby to zrobić zamiast mnie”. Była tak zaskoczona moimi słowami, że zamilkła. Po chwili namysłu przystała na moją propozycję, a inna koleżanka, która przysłuchiwała się całemu zajściu zaproponowała, że wykona z chęcią to zadanie. Lecz na tym nie koniec. Koleżanka od tamtego czasu zmieniła swoje nastawienie w stosunku do mnie. Częściej razem rozmawiałyśmy, mogłam też wielokrotnie liczyć na jej pomoc. Byłam niezwykle zdumiona jej postawą w stosunku do mnie.
Porozumienie bez Przemocy
Gdzie tkwi sekret? Twórca „Porozumienia bez Przemocy” Marshall Rosenberg mówi, że kiedy zrzucamy maskę „twardego człowieka” i obnażamy nasze najgłębsze uczucia i potrzeby, a tym samym pokazujemy nasze człowieczeństwo to możemy doświadczyć prawdziwej empatii ze strony innych. Bowiem na poziomie uczuć i potrzeb wszyscy jesteśmy równi. Wówczas mamy grunt, aby zbudować prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem. Dlatego nie bójmy obnażać własnej bezbronności, nie świadczy to o tchórzostwie, a wręcz przeciwnie – o ogromnej odwadze bycia autentycznym wraz ze swoimi wszystkimi odczuciami i potrzebami. A to buduje podziw w oczach innych.
Asertywność – tak. Rzeczowa dyskusja oparta na argumentach – tak. Wyrażanie swoich emocji (np. tym mmie zraniłaś, zawiodłaś) – tak.
Ale nadmierne wprowadzanie “emocji” i zdejmowanie “maski” w zyciu zawodowym nie ptowadzi do niczego dobrego. Wiekszosc ludzi nie zwraca uwagi na Twoja “ludzką” stronę – tylko czuje sie emocjonalnie szantażowanym i dostaje do ręki argument przeciwko naszemu profesjonalizmowi.
Trochę się zgadzam z przedmówcą. Kiedy ktoś mówi, że mu przykro, że go ranię itd. strasznie mnie to irytuje, bo to mi wytrąca wszystkie logiczne argumenty z rąk. Jednak w takich sytuacjach, jak opowiedziałaś, jestem w stanie to zrozumieć – bo koleżanka rzeczywiście zachowywała się tak, jakby w ogóle nie chciała naprawdę Cię usłyszeć.
Nie jesteśmy tak racjonalni jak nam się wydaje, co udowodniło wiele badań naukowych 🙂 W pewnych dziedzinach życia rzeczywiście dobrze jest polegać na logice, która okazuje się być ważną przesłanką na przykład przy podejmowaniu decyzji. Jednak w bliskich relacjach walka na argumenty zwykle oddala od siebie ludzi. Dlatego warto sobie zadać pytanie – czy bardziej zależy nam, żeby udowodnić, że mam rację, czy na relacji. Nie zawsze uda się to pogodzić.
Jeżeli chodzi o pokazywanie ludzkiej twarzy w życiu zawodowym to bywa z tym różnie. Wiele zależy od kultury organizacyjnej w danej firmie. Znam tez takie, gdzie jest miejsce na wyrażanie uczuć. Osobiście nie wyobrażam sobie spędzenia połowy życia w środowisku, w którym muszę udawać kogoś kim nie jestem. Każdy ma jednak wybór i szanuję to.
Bardzo podobają mi się te słowa “Bowiem na poziomie uczuć i potrzeb wszyscy jesteśmy równi. Wówczas mamy grunt, aby zbudować prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem.”
Ja również uwielbiam te słowa Marshalla 🙂
Zgadzam się z komentarzem powyżej. Dodatkowo chciałbym napisać, że niewiele jest osób i sytuacji w naszym życiu, kiedy faktycznie możemy pozbyć się maski. Zastanawiam się właściwie, czy to w ogóle jest możliwe na 100%.
Myślę, że na 100% raczej nie i nawet nie ma takiej potrzeby (np. w urzędach). Jednak zbyt długie noszenie maski i odcinanie się od naszych uczuć i nas samych ma bardzo niekorzystne konsekwencje.
Uważaj, żebyś przez nieuwagę nie stworzył czegoś wiekopomnego i na stałe wpisał się w historię indeksów google 🙂
Najtrudniejsza rzecz w zyciu to nauczyc sie, ktore mosty przekraczac, a ktore palic. – David Russell
Największą satysfakcją w życiu jest zrobić coś, o czym ludzie mówią, że jest niemożliwe. Walter Bagehot